SOBOTA 27.02
 |
Heloł:) nawet jak pada to tez jest fajnie:) |
 |
Trasa dzien 3 (sobota) |
Chyba nam ktos pozazdroscil pogody, bo wstalismy dzis rano… a tam chmury… Myslelismy ze przejdzie, ale caly dzien bylo tak chmurzascie, troche się przejasniało, troche kapało. Ale to byl zupełnie inny deszcz. Jak tropikalny, lekka mzawka ktora jak mgła osiadała na ciele. Bylo przy tym bardzo cieplo, wiec to w ogole nie przeszkadzało (no moze troche, bo chmury zakryły piekne widoki). Okazało się ze te chmury to dlatego, ze niedawno nad wyspami Pacyfiku przetoczył sie cyklon i teraz przez kilka dni ma sie chmurzyc. No trudno, ale nadal mamy cieplo. No i przezyc deszcz w NZ? bezcenne:) Za wszystko inne zapłacisz kartą kredytową:)
To zabwane, bo wczoraj się troche zjaralismy, wiec dzis przed wyjscie posmarowalismy sie kremem z filtrm 30. Nie ma to jak krem do opalania na deszcz, probował ktos?
 |
Zaczelo sie deszczowo |
Zawsze najwiekszą przyjemnoscią w podrozach dla nas jest wyłapywanie roznic kulturowych, albo absurdów. Jak do tej pory odkrylismy w NZ kilka rzeczy juz. Ze ludzie czesto , nie wiedziec czemu, chodza na boso. Bartus twierdzi ze to mega super, bo ile oni oszczedzą przez zycie na butach. Mam nadzieje ze sam nie zrezygnuje ze swoich. Ze jest duzo Maorysów i są idealnie okrągli, ze w wiekszosci mosty są na jeden samochod i w ostatniej chwili sie zwezają. Mają ruch wahadłowy na tym odcinku. Ze na północy mają wiele miejscowosci ktore liczą po kilka domów tylko i mozna przegapic. Ze trzeba jezdzic z pełnym bakiem, bo w srodku lasu moze okazac sie ze stacji albo nie ma, albo są… ale zamkniete. Ze hostele i hotele mają recepcje otwartą tylko do wieczora np do 7 pm (wiadomo, tez chcą isc do domu) i ciezko zarezerwować cos z przypadku po 8mej. Ze jest tu pięknie i zielono, a paprotki są wielkie jak palmy. Ze jest duzo ptaków, widzielismy dizkiego indyka, cos jak kuropatwe, takie prtaszki z piuropuszem na glowie (duzo tego, jak u nas wroble), jakies orly i sokoly. Tylko kiwi jeszcze nie ma.
Fajny ten dzien byl. Zjedlismy dzis nawet 3 razy:) Pojechalismy do lasu Waipoua Kauri Forest gdzie były stare drzewa Kauri. Kuzyni sekwoi, tylko białe, troche nizsze i trochre szersze. Do tego otaczający las, wlasciwie taki gesty tropikalny busz, z lianami, paprociami w postaci drzew (!) i drzewami porosnietymi mchem. Czulismy sie jak w endemicznym lesie i czekalismy az zza jakiegos krzaka wyjdzie pterodaktyl. Chociaz wolelismy nie:) W drodze podrotnej do Auckland zjedlismy w przydroznym barze frytki ze słodkiego ziemniaka. Pycha. Maoryska przekaska kumara. Wreszcie cos lokalnego, chociaz nie ma tu za bardzo tradycyjnego jedzenia. Chyba ze za takowe uznac fish & chips dostepne wszedzie i pod kazdą postacią. W sumie taki tez był nasz obiad, tylko moze bardziej urozmaicony: smazone frytki (w naszym wypadku ze słodkiego ziemniaka) i jakas smazona ryba (nie wiemy co wzielismy, ale bylo dobre).
 |
Potem widzielismy wielkie paprotki |
 |
Potem szlismy przez gestwine i wypatrywalismy dinozaura |
 |
A potem wreszcie drzewa kauri |
 |
Drzewo kauri – 2500 lat |
 |
Fish & chips – kawałek naszego kumara |
Poszukiwaie noclegu nie bylo juz tak przyjemne, bo lało, a w kazdym kolejnym miejscu mowili ze nie mają juz miejsc. No tak, przeciez dzis sobota, to nie ma lekko. Tak dojechalismy do Orewa Beach, gdzie lekki deszczyk zmienil sie w prawdziwiie tropikalną ulewę. Ostatnie wolne miesce w całym miasteczku i zawołali 120 za pokoj bez lazienki. No bez jaj… Bartus stargował sie na 100, ale jeszcze chwile sie zastanawialismy. Dobrze ze nie za długo, bo gdy tylko zaplacilismy za pokoj, wpadła jakas para zdecydowana wziac cokolwiek za jakakolwiek cene. Okazało sie ze nigdzie nie ma juz nodlego, a bylo pozno, ciemno i lało. Jakos nam sie wtedy lepiej zrobilo, i juz nie bylo tak szkoda ze taki drogi:) Z tymi noclegami to na razie roznie bywa, za kazdym razem to nie lada wyzwanie, a po takich poszukiwaniach zdobycz smakuje jeszcze lepiej. Spalismy dzis w Pillows Travellers Hostel, i w sumie miał swoj urok (jedyny minus to ta cena za standard bez lazienki). Potem jeszcze kolacja w tajskiej knajpie i juz. Nasz dzien sie skonczyl. To były najdłuższe urodziny jakie mozna miec. Zaczely sie w NZ 12 godzin wczesniej niz zwykle + cały dzien w PL. Jeee:)
 |
Most na jeden pas |
 |
Widzial ktos rozową owce?? Bo my tak:0 tylko o co chodzi? |
Jola, ale skoro się zjaraliście to po co krem? 😛
no jak to, zeby sie nie zjarac bardziej… ale juz nieaktualne, bo jednak mozna sie zjarac bardziej, ale o tym w nastepnym odcinku:)