Przejdź do treści
Home » Blog hidden » MARZENIA SIE NIE SPELNIAJA

MARZENIA SIE NIE SPELNIAJA

… właśnie, bo marzenia trzeba SPEŁNIAĆ. Nic samo się nie zrobi, trzeba wziąć sprawy w swoje ręce. Trzeba mieć wielką odwagę by marzyć, a jeszcze większa by spełniać marzenia.
I już, tak po prostu można jechać  na koniec świata! I jak zwykle najtrudniejszy jest ten pierwszy krok – w sobie, przekonać siebie ze mogę! Bo dlaczego nie?

Zawsze chciałam wyruszyć na koniec świata, chociaż nigdy nie umiałam zdefiniować gdzie on właściwie jest. Az wreszcie znalazłam. Nasz koniec swiata jest w Nowej Zelandii – ostatni skrawek ziemi na półkuli wschodniej, tuz przed linią zmiany daty. Dokładnie po przeciwnej stronie globu. 12 godzin różnicy. W sumie zawsze sie spodziewałam ze na koncu swata nic nie ma, a tu proszę – całkiem cywilizowany kraj. Co więcej jest tez drugi koniec swiata, po drugiej stronie linii zmiany daty, najdalej wysunięty kawałek za półkuli zachodniej czyli Hawaje (tych małych mikrowysepek nie licze). To mamy cel na kolejna podroż:)

A jak to się zaczęło? Mieliśmy jechać gdzie indziej, a wyszło jak zwykle. Kupiliśmy bilety na koniec swiata z miedzyladowaniem w Australii i zaczelismy sie  zastanawiac – co teraz? Czasu nie ma duzo, bo bilety kupilismy 6 stycznia, a wyjezdzamy 18 lutego. Na miesiąc! ha!!!!

Plan jest prosty. Pakujemy się do samolotu. Po 25 godzinach jestesmy w Australii w Perth. Tam zostajemy 5 dni. Mieliśmy sie pokrecic po miescie, ale sama nie wiem kiedy wypozyczylismy samochod. To sie pokręcimy po wybrzezu:) Komu jakie pamiątki z Australii? uprzedzam, że mam ograniczoną możliwość przewiezienia węży, pająków, skorpionów, meduz, no rekina to już nawet nie ma jak spakować….

Niby prosta sprawa a lecimy jeszcze przez Londyn i Singapur – razem 25h. W drodze powrotnej podróż zajmuje ponad 40h bo wracamy bezposrednio z NZ – szybka przesiadka w Sydney i potem lot do Londynu trwający  23:25! Doba w powietrzu (wow), z tankowaniem w Singapurze.

Droga do NZ

Potem lecimy 6h do Auckland do Nowej Zelandii. Tam bedziemy sie rozbijac 17 dni. Wydawało sie całkiem duzo jak na 2 wyspy w  kraju, o ktorym wiedzielismy tylko ze jest na koncu swiata, krecili tam Wladce Pierscieni i mają tam ptaki kiwi. No ale okazało sie ze możemy tam pol roku spędzić i jeszcze wszystkiego nie zobaczyc. Planu wyprawy jeszcze nie ma, na razie odkrywamy co to bedzie i zachwycamy się mozliwosciami wyboru, ale na pewno bedzie fajnie:)

Dolary australijskie

Czasu jeszcze sporo, a najważniejsze rzeczy juz mamy, wiec bez paniki. Wizy są, ubezpieczenie jest, przewodniki są, latarka jest, samochody wynajete są. Będzie smiesznie, bo Australia i Nowa Zelandia to byłe kraje Imperium Słońca, więc mamy tam ruch lewostronny. Praktykowaliśmy już w Walii w kwietniu (kochanie, lewo, lewo, to drugie lewo), wiec tak łatwo się nie damy:) Chcieliśmy mieć trochę drobnych nowozelandzkich na start, ale niestety takiej waluty u nas w Polsce nie ma. Za to dolary astralijskie udało nam się juz dostac:) Mają takie ładne kolorowe banknoty – od razu widac ze kraj szczesliwych ludzi i maja duzo słonca.

Wyjazd dokładnie za tydzień, zatem czas zdecydować co dokładnie zobaczymy w tej Nowej Zelandii i jak się chronić przed wszystkim co chce cie zjeść w Australii. Mam nadzieje ze w ogole doczekamy drugiej czesci wycieczki… W sumie co nam przyszlo do głowy, zeby Australie robic w pierwszej kolejnosci?

To jest Australia – na tym obrazku jest 1275 kreatur ktore mogą Cię zabic. Enjoy!

JESTEŚ TAM? TO PODZIEL SIĘ SWOJĄ OPINIĄ!

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *