Przejdź do treści
Home » Blog hidden » 10 W SKALI BEAUFORTA

10 W SKALI BEAUFORTA

Bo kazdy ma czasem dosc. A najbardziej gdy buja i jest sztorm

Trasa dzien 16, piatek
piatek 11.03.16
To był dzien drogi, chociaz wcale nie planowalismy tego w ten sposób. Wszystko przez prom, mielismy 2 godziny opoznienia. Wprawdzie wyjechalismy o czasie, ale komplikacje zaczeły sie po drodze. Tym razem statek był duzo wiekszy, z 2 poziomami pokładów na samochody. Ze wzgledu na wczesną porę (była 9) nasza aktywnosc była ograniczona. Przez pierwszą godzinę płynelismy przez fiordy, wiec było spokojnie, a my probowalismy się obudzic. Potem wyszlismy w ciesninę Cooka i skonczyło się rumakowanie. Mielismy sztormową pogodę, chociaż burzy nie było. Fale ogromne, my siedzielismy na dziobie, wiec zrobilismy sie zieloni. Nie tylko my zresztą, bo wszyscy pasażerowie walczyli ze sobą. Amplituda przechyłówz 10 metrów. Kiedy fale zaczęły przelewać sie pzez statek (a miał 8 poziomów, z tym ze to takie duże poziomy, 2 to były na samochody ciezarowe tez) zrobiło sie mało przyjemnie. Najgodzej jak zmienialismy kurs bo zaczeło nas bujac nie tylko z przodu do tyłu, ale z prawej na lewą. Wszystko zaczeło się przechylac na statku, ludzie z krzeseł spadaja, z baru wypadły wszystkie rzeczy, dzieci płaczą, ktos przeleciał przez całe lobby i walnął głową w barierkę, w łązience jak po armagedonie. Juz nawet ci najtwardsi siedza z torebkami, teraz w wiekszosci juz na podłodze. Najgorsze ze w tym czasie Bartus postanowił zaczerpnąć powietrza, wiec nie wiedziałąm czy go tam nie zdmuchnęło. Zarządziłam akcje poszukiwawczą, ale siedział sobie zielony przewieszony przez barierki. Uff. To było straszne. Przez tą pogodę bujało nas dłuzej 2 h. Następnym razem wybierzemy samolot. Haha, a chcielismy kiedys przepłynąć Atlantyk na żaglowcu, ale po takim rejsie to juz sie wyleczylismy. Mielismy tyle wrazen, ze starczy do konca zycia, no i choroba morska to nic przyjemnego. Cierpielismy pozniej do konca dnia. Zastanawiałam się czy chorobę morksą maja tez zwierzeta? Bo obok nas była zaparkowana ciezarowka z krowami. Czy krowa tez ma chorobę morska? Biedne były tam chyba…
Poczatkowo mielismy zwiedzac Wellington jeszcze, ale po takiej dawce emocji, nie mielismy juz na nic siły. Ciągle jeszcze bujała się podłoga i kreciło sie w głowie. A w Wellington jak na ironie losu spokojnie, nawet tak nie wiało jak ostatnio. Nic nie zdradzało, ze w ciesninie takie atrakcje. Pojechalismy w strone jeziora Taupo. Korki przy wyjezdzie z Wellington, a no tak, bo to piatek… Spalismy w samochodzie na campingu w Turangi. Ojej, to był ciezki dzien….
Zapowiadało się bardzo miło, zatoka w Picton była spokojna i malownicza
Potem zaczelo bujac i nie mamy juz wiecej zdjec bo trzymalismy sie podłogi.
Na szczescie wszystko dobrze sie skonczylo i usmiech wrocił do nas na stałym lądzie
A bujało tak (to z poczatku, bo potem juz sie nie dało ustac)

JESTEŚ TAM? TO PODZIEL SIĘ SWOJĄ OPINIĄ!

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *