 |
Smocze jaja na plazy w Moeraki. Wpadłam zobaczyc czy ktos tam jest:) |
 |
Trasa dzien 14 sroda |
Sroda 9.10.16
Plany planami, a zycie sobie. W tym samochodzie to zawsze sie tak dobrze spi.. Chociaz dzis było zimno, wiec niby warunki do wylegiwania sie skrajnie nieprzyjazne (jesli w ogole w samochodzie mozna mowic o warunkach do spania jako takich). Chyba odsypialismy przygody z robalami. Wstalismy dopiero o 9.30. A zanim ogarnęlismy nasze bagaze, było juz prawie południe. Hmmm, coz… Dlaczego na koniec wyjazdu czas mija w tempie wykładniczym? To chyba tak na złość.
Mieszkalismy prawie na plazy, wiec z „rana” zwiedzalismy lokalne atrakcje. To Moeraki Boulders, czyli kupa kamieni porozrzucanych po plazy. Wyglądały jak popękane smocze jaja. Ciekawe skąd się tam wzięły? Zrobilismy sobie leniwy spacer, ale znowu na opalanie nie było czasu. Tak juz chyba zostaniemy opaleni w rekawki:) Cel na dzis to Christchurch (to tam gdzie były ostatnio te trzesienia ziemi), a po drodze standardowo kilka (nascie) plaz. Miedzy innymi kilka plaz gdzie mozna obserwować pingwiny (zwłaszcza w okolicach Oamaru), ale znowu bylismy za wczesnie (ha, dobre:) w naszym wykonianiu za wczesnie, to naprawde wyczyn). Wiec pojechalismy dalej bez przybicia piątki z pingwinami. Za to zjedlismy z fajnej knajpie. Zawzielismy sie na rybę, ale to naprawde ciezkie tutaj. Zapytalismy jednego lokalsa gdzie tu mozna zjesc owoce morza (bylismy w porcie) to popatrzył na nas jakbyśmy z kosmosu byli. I powiedział jak trafic do pizzeri… Jak to mozliwe, ze oni nie jedzą ryb? albo moze jedzą, ale my ciągle nie mozemy znależć tego miejsca, gdzie? Ciągle tylko smazone jajka na bekonie, tosty albo frytki i w najlepszym wypadku ryba na glebokim tłuszczu (no ale zawsze to ryba). Raju…
W koncu sie udało, była ryba w tłuszczu (jakis orange riff, ale nie wiemy co to) i zupa z owocow morza. Dobre. W Oamaru w Star Garter Cafe. Potem ruszylismy w dłuuuugą drogę… do Christchurch. I jechalismy prawie cały dzien. Tak to jest jak sie zatrzymuje po drodze co chwila. Dopiero po 18 bylismy na półwyspie Banks. Krecilismy sie tam do samego zmierzchu, ale pingwinów nie było:/ Za to widoki wspaniałe, gory i zatoki, pełno owiec i uciekające zające:) To półwysep, ktory powstał z wybuchu wulkanu, dzieki czemu wygląda tak niesamowicie. Wybuchów było zresztą kilka, ale to było dawno (w milionach lat temu). Wiec nic nam teraz nie grozi. Nie licząc tych trzesien ziemi co nawiedzają regularnie ten obszar. Tydzien przed naszym przyjazdem odnotowano tu wstrząsy, a powazniejsze w ostatnim czasie miały miejsce w 2010 i 2011 roku. W tym czasie całe centrum Christchurch zostało zburzone. Nawet teraz są widoczne zawalone i opuszczone budynki. Jest taka katedra w centrum (to dziwne, bo całe centrum wyludnione, albo budynki w rozbiórce, albo puste place, gdzieniegdzie nowe budowle), ktora jest na poł zawalona. Samo miasto, jak to miasto. Duze, i nie bardzo nas interesowało. To 2gie po Auckland miasto w NZ, a liczy niecałe 380 tys mieszkanców. Obiad dzis w McDonald. Leee:/ Tak samo niedobry jak w kazdym innym kraju.
Spalismy po drodze do Kaikoury w mieścince Cheviot. Chyba nic tam nie ma, bylismy juz zmeczeni i zarzadzilismy postoj. Umylismy sie na kempingu i spalismy w samochodzie na drodze. Teraz sobie nagrzaliśmy i bylo super ciepło:)
 |
Na sniadanie zdrowo i kolorowo bo dzis owsianka |
 |
Znalezlismy smocze jaja! ale skad one sie tu wziely? |
 |
Zagadka rozwiązana! One są uwięzione w klifach |
 |
A potem spadają sobie na piasek… |
 |
Na innej plazy pingwinów nie było, ale podobno bywają, bo nawet znaki ostrzegawcze są:) |
 |
Półwysep Banks pod Christchurch – powstał po wybuchu wulkanu, dlatego tak ciekawie wygląda:) |
 |
Banks Peninsula |
 |
Stado owiec na szczycie, jak one tam wchodzą? |
 |
Zaczynam sie o nas martwić bo po tych spaniach w samochodzie zaczynamy wyglądać jak bezdomni…. |
 |
I szutrową drogą na doł. No nasz samochod to moze i Wingroad, ale nie wiem czy on tak poleci… |
 |
Ta katedra co sie zapadła, ale zdjecie sie skupiło na ogrodzeniu. Ale wiadomo o co chodzi:) |